Jesienna melancholia
Coś mnie nosić zaczęło, na miejscu ustać nie mogę… co przysiądę, to podfrunę. Szczególnie nocą to już w ogóle nie sypiam, tylko w gwiazdy bym patrzył. I coś mi tak na tęskną nutę w duszy gra; po głowie mi chodzą różne rzewne śpiewki, zanucę sobie, a potem tak w dołku mnie ściska tęsknota, że aż oko się nieraz zaszkli. Ale za czym ta tęsknota, jak ja od urodzenia w tym samym lasku mieszkam i się nigdzie z niego nie ruszam. Oj, chyba chory jestem.
O, znowu mi coś po głowie chodzi, jak się przyczepi, to do wieczora będę to podśpiewywał:
Rozszumiały się wierzby płaczące, rozpłakała się sikorka w głos,
Od łez oczy podniosła błyszczące, na rudziczy, na twardy życia los
Nie szumcie wierzby nam, z żalu, co serce rwie
Nie płacz sikorko ma, bo na wędrówce nie jest źle
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski