Rudzik Remus

Rudzik Remus

Susze i pożary, czyli piąty krąg piekieł

Czasem zaglądam na Fejsa tych człowieków, co mnie w herbie mają. Od jakiegoś czasu posty o zmianach klimatu publikują. Strach czytać co nam grozi: powodzie, wichury, susze, pożary… No właśnie susze, pożary. Od tego czytania mi się przypomniało co w lecie widziałem. Ciężko pisać…

Ale po kolei. Taki miałem pomysł, żeby innych człowieków, co ptaki obrączkują odwiedzić, więc na początek na skraj Puszczy Białowieskiej, na Siemianówkę kurs wziąłem. Lecę, lecę i tak sobie dumam, bo jak się leci, to dużo czasu na dumanie jest. Biebrzę będę mijał, te tereny, co się tak strasznie na wiosnę paliły. A jest napisane: „Głodnych od karmnika nie gońcie, spragnionych do kałuży dopuście, a pogorzelców nawiedźcie”. Więc myślę sobie – nawiedzę… Chociaż, tak po prawdzie, teraz mogę to już napisać, zwykła ciekawość mnie zmogła. Bo o tym pożarze całe lato wróble ćwierkały.

Pożar dogasał pod koniec kwietnia, a ja na moją wyprawę ruszyłem w sierpniu – cztery miesiące później… I ku mojemu zdumieniu zobaczyłem więcej zieleni niż czerni. Jednak jest w nas, istotach żywych, moc! Poczułem się trochę lepiej, zlądowałem i zacząłem myszkować. Chciałem zobaczyć co i jak. Po bliższym przyjrzeniu widać martwotę. Owadów dużo, ale pająków i kosarzy prawie w ogóle nie ma. Skrzydlaci mają jednak lepiej.

Latam sobie to tu to tam, aż tu nagle coś się poruszyło! Przyglądam się, a tu taka myszeczka malutka po świeżych zielonych źdźbłach się wspina. Podleciałem i pytam:
– Mamusię zgubiłaś, biedactwo?
Myszunia znieruchomiała, popatrzyła na mnie wyraźnie oburzona i mówi:
– Sam, żeś chyba zgubił, ale nie matkę tylko piątą klepkę!
– O przepraszam – odpowiadam – nie chciałem urazić. Nazywam się Remus, Rudzik Remus. W służbie jej królewskiej mości nauki. A z kim mam przyjemność?
– Filip Badylarka. Czego tu szukasz Remusie?
– No… – zacząłem nieśmiało – rozejrzeć się chciałem…
– Taaa! Ciekawość! Fajnie jest patrzeć na nieszczęścia innych! Nie? Nic tak nie cieszy jak tragedia sąsiadów! No i dowartościować się można, jałmużnę ofiarować, litość okazać! – wybuchł Filip.
– Ależ… no nie… chciałem tylko nawiedzić… – zacząłem dukać.
– Tak, tak, tylko nawiedzić, popatrzeć, a potem światowca i filantropa odgrywać. – ofuknął mnie Badylarka – A myśmy piekło przeżyli! Zresztą mało kto przeżył… I w oczach Filipa pokazały się dwie wielkie błyszczące łzy. – Mnie się fartem udało – dodał cicho. – Poczułem dym i nie wiedząc co robię uciekłem do norki znajomego Jacka Nornika. Jego w domu akurat nie było… w tym miejscu było sporo wody a pożar przeszedł szybko, gnany wiatrem przeskakiwał z kępy na kępę, suche trawy paliły się błyskawicznie ale i błyskawicznie się wypalały… tylko trochę ogonek mi przypiekło… nie wiem dlaczego do nory uciekłem… zawsze uciekam w górę, a nie w dół… nie wiedziałem co robię… Jacka już nigdy potem nie spotkałem… Z sąsiadów nikt nie przeżył.

Filip opowiadał chaotycznie, widać, że jeszcze raz wszystko przeżywał. Potem usłyszałem opowieść o głodzie, niedostatku, życiu w podziemiu Jacka, o jedzeniu upieczonych stawonogów, prażonych resztek nasion, jajek na twardo… Przez ponad miesiąc Filip nie spotkał niczego chodzącego po ziemi, ani norników, ani ryjówek, ani nawet myszy. Pierwsza była Zyta Mysz-Polna, ale ona tylko tamtędy przechodziła. Teraz to już są pierwsi sąsiedzi, ale dziwni jacyś, nigdy dotąd tu nie widziani. Na przykład taki rudy Maniek Nornica. A ryjówek wciąż niema. Badylarka powiedział mi smutno:
– Nigdy ich nie lubiłem, złośliwe były, z jadem w gębie, ale jednak swojskie, znajome… i teraz mi żal. Po nocach mi się śnią, starzy przyjaciele i starzy wrogowie… Jak bym łasicę, co Boże uchowaj, spotkał, to bym chyba jej w ramiona padł.

Potem długo milczeliśmy, a ja nieśmiało objąłem go skrzydłem i przytuliłem do rudej piersi.

Dzisiaj nie proszę o komentarze. Uczcijmy te tysiące istnień chwilą ciszy i zadumy.

Na rycinie: Rudzik Remus na tle rysunku promującego projekt „Co powiedziały nam ptaki przez 60 lat badań? Ornitologia w służbie ochrony środowiska i klimatu” realizowany przez Fundację Akcja Bałtycka dzięki dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku.

Tekst: dr Wojciech K. Nowakowski, Konsultacja merytoryczna: dr hab. Alek Rachwald

2+