Na ratunek Amazonii
Z nerwów od wczoraj mnie trzęsie. Miejsca sobie znaleźć nie mogę. A Zośka to ciągiem płacze. Napisała do mnie ara z Amazonii. Na jej oczach spłonęły jej dzieci w rodzinnej dziupli. I to nie był żaden nieszczęśliwy wypadek. To była zaplanowana z zimną krwią zbrodnia z niskich pobudek, dla zysku. Niewyobrażalne okrucieństwo! To samo spotkało jej sąsiadów, sąsiadów jej sąsiadów i wszystkie żywe istoty do granic znanego jej świata. Ptaki, a z nimi miliardy stworzeń, dużych i małych, giną albo muszą patrzeć na śmierć najbliższych. Ci, co ocaleli, w obłąkaniu krążą po okolicy, na próżno szukając resztek swoich drzew, swoich dziupli, swoich gniazd. Ale nie ma już nic. Wielkie połacie lasów tropikalnych są wycinane, rozjeżdżane buldożerami, palone. W tych fragmentach dżungli, które jeszcze ocalały, nikt uchodźców już przyjmować nie chce, wszędzie tłok, płacz, złorzeczenie. Prawdziwa hekatomba!
A wszystko to przez pazerność garstki człowieków, którzy pełen życia las deszczowy zamieniają na ubogie pastwiska albo plantacje soi. Nie rozumiem tej podłości, nie akceptuję jej, nie zgadzam się, protestuję!
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski