Maraton, cz. I
Wracając do tematu „Olimpiada”. Nie przypuszczałem, że maraton to bieg człowieków pozbawiony całkowicie sensu. Z drugiej strony… podobnie jak większość tego, co robią. Otóż, biegnąc przez 42 195 metrów (dlaczego akurat tyle?),marnują strasznie dużo energii, a to tylko po to, żeby na końcu dostać błyszczący, bezużyteczny krążek, którego nie mogą nawet zjeść… Jak ktoś robi takie idiotyzmy, to nie dziw, że potem rudzika od wróbla nie odróżnia! Ciemna masa. Wpadłem jednak na ciekawy trop i będę go dalej badał. Relacji spodziewajcie się wkrótce.
Tekst: dr Wojciech Nowakowski
2+
Dalej milczę. Ty, Remus, widzę, karierę w serwisie sportowym zamierzasz robić.
Muszę przyznać, że szczególne upodobanie znajduję w sraniu na biegaczy. Tu liczy się refleks i precyzja zrzutu.
Lubię sport, a zwłaszcza gonitwy z nagrodami :-). Ale żeby się za błyszczącym krążkiem uganiać…
Na biżuterii, słyszę, to się panowie nie za bardzo znacie. Jeśli ktoś tu jest „czarną masą”, to szanowni przedmówcy, a na pewno nie koneserzy sztuki jubilerskiej, do których mam zaszczyt się zaliczać.