Maraton, cz. II
Już wszystko wiem! Z tym maratonem to była taka heca. Otóż na Greków napadli Persowie i robili im to, co zwykle jastrzębie robią gołębiom. Grecy bronili się zawzięcie i nieopodal miasta Maraton stoczyli z Persami wielką bitwę, którą wygrali, mimo że byli słabsi. No, jakby gołębie pokonały jastrzębie, to bym był w szoku.
Po tej bitwie jeden Grek pobiegł z wiadomością o zwycięstwie do Aten. A że było to dość daleko, jakieś 37 kilometrów licząc po człowiekowemu, to na cześć zwycięstwa i ku chwale tego Greka wymyślono bieg zwany maratonem. Ale jak to u człowieków, nic się nie zgadza. Dla okrągłości najpierw z 37 zrobiono 40 kilometrów, a potem jeszcze zwiększono o 2195 metrów, żeby pewien królik Edzio (dobrze, że nie łoś) mógł zobaczyć finisz tam, gdzie siedział, bo mu się ruszyć ty… tylnej części ciała nie chciało. Taka to człowiekowa logika. Takie to po ichniejszemu zaokrąglanie.
Tekst: dr Wojciech Nowakowski i dr Jarosław Nowakowski
Remusie, nie doceniasz nas! Nasza liczebność świadczy o tym, że możemy statystycznie, jako gatunek, srać na jastrzębie.
Milczę i na opowieść o olimpiadach czekam. Wtedy całość ocenię. Ale jednego nie zdzierżę już teraz, Remus. Wbij sobie do pustej głowy, że to nie żaden królik, tylko K R Ó L Anglii i całego Zjednoczonego Królestwa Edward VII!
Anglicy, Anglicy? Czy to ci, co na wyspie mieszkają, a teraz za wiosła się wzięli, żeby od Europy odpłynąć? Ja sobie na zimowisku w Hiszpanii odpoczywam i tu sporo kapturek brytyjskich też jest. Głównie emeryci. Wszyscy się z nich śmieją, że do Gibraltaru wiosłują, bo się boją, że im go Hiszpanie odbiorą.