Olbrzym z bajki
Przycupnąłem obolały po całonocnym locie, ale już czuję, że jestem u siebie, w kraju… nigdzie nie jest tak pięknie! I skoro tak, to od razu myśli mi odpłynęły, rozmarzyłem się… Przypomniało mi się rodzinne gniazdo, przypomniała mi się owa dziewczyna z parku, przez którą cały ten blog powstał, przypomnieli mi się rodzice, przyjaciele, dziewczyna… Ech, jakoś tak romantycznie mi się zrobiło. Nagle patrzę, a tu zza wykrotu wielka sterta brązowej wyściółki do gniazda wystaje! Omen, myślę. Natychmiast podleciałem bliżej. Nie sterta, ale góra cała! Ląduję, przymierzam się, czy wygodnie będzie, czy nie za twardo? Ale nie! Pierwsza klasa, włos zróżnicowany – podszerstek, okrywa – słowem jakość gwarantowana: „dobre, bo polskie”, „wełna od góralki” i „jakość Q” albo co tam chcecie, wyrób z pewnością naturalny, ekologiczny. Szkoda, że u nas, na Pomorzu, takich nie widziałem.
Aż tu nagle ziemia się zatrzęsła. Poderwałem się… w ostatniej chwili, bo łapa wielka jak konar z łomotem uderzyła w miejsce, gdzie jeszcze przed sekundą się mościłem… Wielki Łabędziu! Góra futra się poruszyła, wyrosły jej skądeś uszy, rozwarły się wielkie oczy, a czarny, kartoflasty nos zaniuchał huraganowo, ledwie się na gałęzi utrzymałem. Słyszałem o olbrzymach, ale bez przesady! Bajki chyba też mają jakieś ograniczenia. Olbrzym tymczasem najwyraźniej mnie nawet nie zauważył i dalejże się czochrać. Takiej okazji nie mogłem przepuścić, z baśniowym stworem trzeba pogadać. Więc drę się na całe rude gardło, podskakuję, skrzydłami wymachuję… Ale mnie nie widzi. Dopiero po dłuższej chwili zmrużył ślepia, uszy nastawił i węszy. Coś ty za jeden, wrzeszczę mu prawie do samego ucha. Rozejrzał się, dalej mnie nie widzi, ale usłyszał, bo odpowiada rykiem: „Niedźwiedź Henio jestem, a ty kto? I gdzie się chowasz?” Mówię, że ptaszyna niewielka, że futro pierwsza klasa, na wyściółkę mi się spodobało i w ogóle, staram się być miły… A on na to, żebym go nie wku… znaczy nie denerwował, bo źle spał, bo za ciepło mu było, zasnął dopiero pod koniec stycznia, a obudził się już w lutym i w ogóle nie jest w nastroju, a do tego strasznie głodny jest, a żreć nie ma co… I tu nagle mnie zobaczył, mlasnął i się oblizał. Na taką sugestię wiele się nie zastanawiałem… Więc, niestety, się nie dowiem, jakim sposobem olbrzym z bajek do nas zawędrował.
Tekst: dr Wojciech Nowakowski
Koniec wędrówki? Ja się jednak nie odważyłam, ale w przyszłym roku to już na pewno polecę!
Obiecanki cacanki.
Sójka, to jeszcze nie koniec, na razie „Bramę Dukielską” przekroczył, ma jeszcze jakieś 500 km.
Ja tam sram na wyściółkę gniazda.
W tym rzecz, że wcale nie srasz, Gołąb, bo wy, niechluje, nie wyściełacie gniazd.
A sweet focię z misiem sobie zrobiłeś?