Przyjęcie u państwa Trzcinniczków
U trzcinniczków była feta z powodu złożenia 6 jaj, co u tego gatunku w zasadzie nigdy się nie zdarza.
Żarcie pycha: zupka z muszek na wieczornej rosie,
sześć komarów zapiekanych w konwaliowym sosie,
motyl z rożna przyprawiony wonnym zielem z lasku,
a na deser tort z wiercielców w pełnosłonym piasku.
Szczególnie mi smakowały te wiercielce, Urosalpinx po łacinie. Egzotyczna kuchnia, importowane z Atlantyku. Przepis ala pani Słowikowa.
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski
2+
Ja cie sram, sześć jaj u Trzcinniczków?! Jak oni je w tym swoim plecionym gnieździe wszystkie pomieścili. Ale impreza to już chyba była w okolicznych krzakach, bo na zwykłej krawędziówce gniazdowej miejsca by dla wszystkich nie starczyło.
Słuchajcie, niejaki Julek Tłuwim, podaje te przepisy w swojej książce kucharskiej. Tylko że mu się wszystko pomieszało. Ale jaja, nie mogę! Jako przyprawy, sugeruje, używać cienia z lasku. A przepis na ten deser, co Remusowi smakował, w jego wersji brzmi: „tort z wietrzyka w księżycowym blasku”. Taką głupotę to tylko człowieki mogli wymyśleć.
Na miły Bóg! Żaden Tłuwim! Sławny poeta Julian Tuwim. Ale, o ile mi wiadomo, żadnej książki kucharskiej nie wydał.
Ty masz w głowie, Wróbel, składnicę rzeczy niepotrzebnych. Moim zdaniem, wkuwać ludzkie nazwiska na pamięć, to równie pożyteczne zajęcie, jak grzebanie palcem w dziobie.
Julian Tuwim, tak, czytałem, nawet niezły poeta, ale na gotowaniu faktycznie się nie znał.