Matti czy Remus – oto jest pytanie
Nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Od zmysłów odchodzę!
Taki list wczoraj dostałam:
Dear Madam!
Nazywamy się Leo i Erkki, i jesteśmy przyjaciółmi, rudzikami z Finlandii. Być może Panią zainteresuje osoba spotkanego przez nas rudzika, my go wołamy Matti. Historia naszej znajomości sięga końca zeszłego roku, kiedy znaleźliśmy Mattiego pod wiatą oszklonego przystanku na przedmieściach Madrytu. Musiał nieźle przydzwonić w przystanek, bo z dzioba mu krew leciała i ogólnie wyglądał jak nieżywy. Jednym słowem denat. Obok zresztą drugi denat leżał z karkiem skręconym. Nie bardzo żeśmy się nimi zainteresowali, bo do ptasich trupów pod szklanymi przeszkodami trzeba się przyzwyczaić, skaczemy więc, pajączków szukamy, ale nagle jeden z denatów zajęczał, jakby przeklął. Więc doskakujemy, Erkki mu dziób w dziób dmucha, a ja na klatę mu wskoczyłem i podskakuję. Jak przeklina, znaczy woli życia jeszcze nie stracił! Nagle oczy otworzył, nieprzytomnie zamrugał i pyta: „To ty Zośka?”. „Nie, kolego, Leo się nazywam. A kto to jest ta Zośka?” – pytam. Ale Matti się zdziwił i mówi: „Nie wiem”. „Jak się kolego nazywasz?” – Erkki się dopytuje. „Wiecie, to śmieszne” – mówi – „nie pamiętam”. Ale mu do śmiechu nie było. I na każde pytanie to samo: „Nie wiem, nie pamiętam”. Widać rozum mu się od uderzenia pomieszał. Cóż było robić, zaczęliśmy zdechlaka karmić, jak pisklę nie przymierzając i, o dziwo, Matti do jakiej takiej formy po trzech dniach wrócił. Ale pamięci nie odzyskał. Tylko czasami przez sen bredzi: „Kaszuby, moje Kaszuby”. Pytamy go rano: „Co to te Kaszuby?”, a on na to: „Nie wiem, ale jak to mówicie, to mnie tęsknota w dołku ściska”. I taka z nim rozmowa. Ale dobry kumpel się okazał, więc z nami został.
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski