Rudzik Remus

Rudzik Remus

Ni wiewiórka, ni szczur

Czołem! A to Ci heca! Już na granicy z Grecją jestem, fruwam sobie to tu, to tam, wcinam, co popadnie, bo głodny jestem wściekle, jak to na wędrówce, słonko już chowa się za górami, a tu z dziupli wyłazi takie coś, ni pies, ni wydra, ni wiewiórka, ni szczur, słowem – nie wiadomo co! Szczerze powiem, nieco się przestraszyłem, bo wylazło toto wprost na mnie, a ze szczurami – wiadomo, jak się pojawi, to lepiej w skrzydła… Na wszelki wypadek przefrunąłem na sąsiednią gałąź, usiadłem i patrzę. Szare toto, uszka okrągłe, ogon puchaty… Wiewiórka jakaś niewydarzona, myślę. Ale jaka gruba! Aż jej pozazdrościłem, jakbym tyle tłuszczu miał, to bym do Grecji w tę i z powrotem bez „tankowania” przeleciał! Cudo, aż gałęzie trzeszczały! Zafascynowało mnie toto, no więc podfruwam, ostrożnie, bo to jednak nie wiadomo co, lepiej uważać! Dygnąłem i z szacunkiem mówię: „Dobry wieczór”, przedstawiam się i pytam: „Coś ty za jedno?”. A toto odpowiada: Helena Popielica jestem. I dalejże wchłaniać bukowe orzeszki! Skoro bukiew ta Helena je, pomyślałem, to znaczy, że mogę bliżej. Pytam, co i jak, a skąd ona, i takie tam… I wiecie co? Ona podobno emigrantka z Polski, z jakiegoś starożytnego rodu, że niby jej pra-pradziadunio to prezesem czy jakimś tam księciem był, Popielem się nazywał, w baszcie mieszkał, wielki pan. Bo Helena mówi, że blisko ludzi tym Popielicom też wygodnie… Ale Popiel marnie skończył, bo strasznie zaszczurzona ta baszta była. No, no! Umówiłem się z nią na jutro, to jeszcze pogadamy…

Tekst: dr Wojciech K. Nowakowski

21+