Maraton, cz. II
Już wszystko wiem! Z tym maratonem to była taka heca. Otóż na Greków napadli Persowie i robili im to, co zwykle jastrzębie robią gołębiom. Grecy bronili się zawzięcie i nieopodal miasta Maraton stoczyli z Persami wielką bitwę, którą wygrali, mimo że byli słabsi. No, jakby gołębie pokonały jastrzębie, to bym był w szoku.
Po tej bitwie jeden Grek pobiegł z wiadomością o zwycięstwie do Aten. A że było to dość daleko, jakieś 37 kilometrów licząc po człowiekowemu, to na cześć zwycięstwa i ku chwale tego Greka wymyślono bieg zwany maratonem. Ale jak to u człowieków, nic się nie zgadza. Dla okrągłości najpierw z 37 zrobiono 40 kilometrów, a potem jeszcze zwiększono o 2195 metrów, żeby pewien królik Edzio (dobrze, że nie łoś) mógł zobaczyć finisz tam, gdzie siedział, bo mu się ruszyć ty… tylnej części ciała nie chciało. Taka to człowiekowa logika. Takie to po ichniejszemu zaokrąglanie.
Tekst: dr Wojciech Nowakowski i dr Jarosław Nowakowski