Stach
Mówiłem, że słońce może zaszkodzić! Staszek – syn Trzcinniczków jakoś się uchował, ale no cóż, w pełni normalny nie jest. Ciągle głodny, drze się z siłą trzech, a może czterech pełnych lęgów, a i niewątpliwie akromegalik jakiś, albo inny mutant. Trzcisław i Trzcinka ani chwili wolnej nie mają, tylko pchają w tę czeluść bez dna kolejne muszki, mszyce, gąsieniczki i wszystko, co im pod dzioby podlezie. Ostatnio pełne siedemnaście godzin od bladego świtu do ciemnego zmierzchu uwijali się jak w ukropie, a Staszek nadal głodny. I tu muszę powiedzieć, że on jakiś niepodobny do rodziców. To, że urósł i w gnieździe się nie mieści, to jedno, ale jakiś taki szaro nakrapiany jest, jakby w marynarskiej koszulce… no i jeszcze to, że młodziaki trzcinniczków powinny absolutnie najdalej po dwóch tygodniach wylecieć z gniazda, a ten już trzeci tydzień kończy i wcale nie widać, żeby miał się usamodzielnić. To się Trzcinniczkom nieszczęście trafiło!
Tekst: dr Wojciech Nowakowski