Remus nie żyje!
Kiedy trzy miesiące temu, mój kochany Remus, zamilkł na swoim blogu, miałam jeszcze ciągle nadzieję. Mniejszą i mniejszą z każdym dniem, ale tliła się gdzieś w moim sercu… Że może tam, daleko na naszych Kaszubach, Remus czeka na mnie, że przywita mnie swoim cudownym śpiewem, że zobaczy mnie, sfrunie z gałązki i dygnie, tak jak tylko on potrafi. Wczoraj wróciłam i nadzieja zgasła. Otacza mnie pustka gałęzi, na których nie siedzi, liści, których nie przerzuca, pieńków, na które nie wskakuje. Każde drzewo, każdy krzak, każdy kamień woła do mnie: nie ma Remusa!
Czy ktoś z was, jego przyjaciół albo jego czytelników, wie, co się z nim stało? Jaki los go spotkał? Może ktoś z Was był przy nim w tej ostatniej godzinie? Może ktoś wie, gdzie jego mogiła? Proszę napiszcie. W ostatnim swoim wpisie donosił, że doleciał już do Hiszpanii.
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski