Człowieki to jednak miękkie są. Podobno w Krakowie (pozdrawiam znajome gołębie z rynku) urodziły się jakiejś parze sześcioraczki. Krzyk, bieganie, lamenty jak tyle dzieci wykarmić, premier z samochodem w prezencie przyjechał. Z całym szacunkiem dla tych człowieków z Krakowa, ale ja sześcioraczki z Zośką od tygodnia karmię i nikt ze mną wywiadów nie robi. Nie to, że na samochód jestem łasy, ale jakby któryś z oficjeli, niechby szary minister, z dziobem pełnym pająków się zjawił, to nie powiem, bardzo bym się ucieszył. Ale gdzie tam! Szczerze powiedziawszy to nawet trochę żalu mam. Jeden co nas odwiedził, to kot powsinoga, ale na szczęście gniazda nie zauważył, bo się za myszami rozglądał.
A i jeszcze ważna informacja, następny post będzie wyjątkowo we wtorek, żeby nadrobić brak tekstu w zeszłym tygodniu.
Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski
Phi, moja ciotunia w zeszłym roku miała dwunastoraczki. A ja, nie chwaląc się, też mam dziesięcioraczki tej wiosny. Widzę, Remus, że Ci się nie za bardzo z tą Zosią układa.
Gdybyś nawet, Sikorka, miała dwudziestoraczki i tak by premier nie przyjechał. Tak nas ludzie traktują.
Ciszej nad tymi jajami! Ja tam wolę mniej rozgłosu. Nigdy nie wiadomo czy premier z samochodem przyjedzie, czy, nie daj Boże, prezes z kotem.