Mgła, część II

Na początek muszę coś ogłosić. Idzie wiosna, ptaki się śpieszą, żeby na czas zająć swoje terytorium i gniazdo zbudować, człowieki-ptakoluby wylegli w teren, żeby ptaki podglądać. Już nawet obozy Akcji Bałtyckiej ruszyły. Krótko mówiąc, ja nie mam czasu pisać, a wy, człowieki, nie macie czasu czytać. Dlatego ogłaszam, że moje posty będą się od przyszłego tygodnia ukazywać tylko raz w tygodniu w piątek albo sobotę… no chyba że będzie obsuwa, to w poniedziałek. A teraz czas na dalszą część relacji z feralnej nocy z piątku na sobotę.

„Siadamy!” – krzyczę – „Siadamy!”. Ale nikt już nie słucha. Więc zniżam lot, ostrożnie, bo nie wiadomo co pod spodem, drzewa czy trawa… W ostatniej chwili słoną kroplą w oko dostałem i poderwałem się z całych sił dziobem do góry… niewiele brakowało. Zresztą już głosy słychać tych, co do morza powpadali: „Ratunku! Ratunku!”, ale przecież nic im pomóc nie można, a rudzik z falującego morza sam nie wystartuje. Jak kto wodowanie zaliczył, to już po nim… albo na dno pójdzie, tylko bąbelki na powierzchni zabulgocą, albo z wychłodzenia. Bohatera nie będę zgrywał, też spanikowałem… coś bez sensu zacząłem krzyczeć, w kółko się kręcić – trzeba było lądować, jak się mgła zaczynała. Miotam się, latam na oślep, to tu, to tam, siły zaczynam tracić.
I kiedy już się z życiem żegnałem, nagle myśl jedna mnie otrzeźwiła: „Niedoczekanie, taka ich mać… żeby ryby moje kości ogryzały… Nie! To już lepiej łbem o maszt jak Rysiek, przynajmniej się krogulec pożywi. To też ptak, a inaczej żyć nie może…”. To mi ducha dodało, oddech wyrównałem, myśli uspokoiłem. Skoro w dół nie można, to w górę trzeba. Więc dalej za skrzydła i wiosłuję do góry… a tu nic. Musiałem już dobre dwa tysiące metrów osiągnąć, bo zimno i powietrze rzadsze, a wokoło dalej biało. Ale nadziei nie tracę, przecież mgła do samych gwiazd sięgać nie może. I nagle łał, w jednej chwili wynurzyłem się ponad chmury, wszystko skąpane w księżycowej poświacie, powierzchnia chmur skłębiona, lśni się, światło załamuje… bajka. Po prawym skrzydle w oddali zarys jakiejś góry ujrzałem. Zaraz w tamtą stronę dziób obracam, zmęczenia nie czuję, a góra w oczach rośnie. Nie macie pojęcia, jak gałąź pod nogą może ptaka ucieszyć, jak pięknie szumi wiatr wśród konarów, jak zapach igliwia słodko w dziobie wierci…

Tekst: dr Jarosław K. Nowakowski

2+

Komentarze:

  1. Wrobel
    Wrobel

    Nagłe pogorszenie pogody, w tym mgła, jest jedną z głównych przyczyn śmiertelności ptaków w czasie wędrówki. Nawet dobrzy lotnicy, jak jaskółki, w gęstej mgle mogą zgubić kierunek i jeśli do tego wiatr zepchnie je nad otwarte morze, topią się tysiącami.

  2. Gołąb (miejski)
    Gołąb (miejski)

    Srać na ryby… na maszty zresztą też. Dlatego ci się, Remus, dziwię, że po nocy latasz. Ja tam w nocy śpię.

  3. Krogulec
    Krogulec

    Dziękuję, Remus, że o mnie w takiej chwili pomyślałeś, ale mnie chyba z sępem pomyliłeś. Ja tylko żywiznę jadam. Ryśka jakiś lis albo kot zutylizował.

    1. Modraszka
      Modraszka

      Słowo daję, Krogulec, bez serca jesteś. W piersi to ci tylko pompa ssąco-tłocząca pika. Jak możesz tak o przyjacielu Remusa mówić: „zutylizował”. Zresztą was, szponiaste, wiatraki też równo mielą.

Nie można komentować.


Zapraszamy do komentowania na facebooku!